Obejrzałem “Top Gun: Maverick” i od razu muszę przyznać, że bawiłem się świetnie! Naprawdę znakomity film akcji! Joseph Kosiński wziął to, co znamy z “Top Gun”, i zrobił to jeszcze raz, ale lepiej!
Uderzanie w nutę nostalgii
Kosiński przez cały film uderza w nutę nostalgii. Robi to często, poczynając od rozpoczęcia, które jest niemal identyczne jak w “Top Gun” z 1986 roku. Reżyser tym zabiegiem specjalnie wyciąga na wierzch nasze dobre wspomnienia z pierwszej części, zyskując tym samym naszą sympatię. Parafrazując klasyka: “Mnie się podobają filmy, które już raz widziałem”. Sprawdziło się to u J.J. Abramsa w przypadku “Przebudzenia Mocy”, sprawdza się u Kosińskiego w “Top Gun: Maverick”.
Scenariusz w najnowszej odsłonie opiera się na tych samych założeniach, co w pierwszej części, ale scenarzyści zdecydowanie lepiej podeszli do tematu, naprawiając błędy z jedynki i zdecydowanie lepiej budując opowieść. Historia jest prosta i przewidywalna, ale ma więcej sensu i sceny na ziemi nie są już tylko bezsensownym wypełniaczem czasu pomiędzy kolejnymi popisami w powietrzu, jak to było w “Top Gun”.
Nie zabrakło czasu na miłość
W “Top Gun: Maverick” nie zabrakło wątku miłosnego, ale do filmu nie powróciła Charlie, która była sympatią Mavericka w poprzedniej części. W najnowszej odsłonie spotykamy Penny, która jest jakąś dawną miłością głównego bohatera. Motyw romantyczny jest podobny do tego, który widzieliśmy w pierwszej części, ale wspólna przeszłość kochanków nadaje wiarygodności ich relacji. Dużo łatwiej jest nam w nią uwierzyć, bo ma fundament, który został zbudowany gdzieś poza ekranem. Zresztą scen romantycznych między bohaterami jest mniej niż w pierwszej części. Pewnie dlatego, że relacja Mavericka i Penny nie jest wykorzystywana jako tło teledysku do oscarowej piosenki, jak było w przypadku “Take My Breath Away”.
Danger zone
W ogóle muzyka w najnowszej odsłonie “Top Gun”, poza utworami które znamy z przeszłości, jakoś nie zapadła mi w pamięć. Soundtrack “Top Gun: Maverick” łączy w sobie kultowe kawałki z części pierwszej z nowymi, współczesnymi utworami. Gdy w tle leciał “Danger Zone” z lat 80-tych to od razu zwróciłem na to uwagę, ale wszystkie nowe utwory podczas seansu przeszły bez echa. Nie były tak wyraziste jak kawałki z lat 80-tych. Przesłuchałem później na spotify cały soundtrack i bardzo przyjemnie się go słuchało, ale poza kultowymi kawałkami z części pierwszej, nie wyróżnia się niczym specjalnym.
W kokpicie F-18
Sceny z samolotami w “Top Gun” pomimo ponad 30 lat na karku wyglądają świetnie, ale najnowsza odsłona dosłownie wgniata fotel podczas powietrznych popisów. Film wizualnie wygląda świetnie! Jest to zasługa połączenia popisów kaskaderskich i scen nakręconych z prawdziwymi samolotami z minimalnym użyciem CGI. Aktorzy podczas kręcenia scen naprawdę latali samolotami, a nie tylko siedzieli w kokpicie na niebieskim lub zielonym tle. Wszystko tak dobrze wygląda, że ciężko rozpoznać, kiedy jest prawdziwa scena, a kiedy CGI. Ja tak wprawnego oka nie mam. Film wygląda fenomenalnie i zasługuje na to, aby obejrzeć go w kinie, a najlepiej w IMAX.
Dobry przykład jak wrócić po latach
“Top Gun: Maverick” to bardzo dobry przykład jak wracać do serii po latach. Film jest swoistym połączeniem sequela z remakiem, w którym dostajemy to co znamy, ale jednak z nową opowieścią. Nowy “Top Gun” to znakomity film akcji, proste kino rozrywkowe, które budzi emocje i po prostu wgniata w fotel. Jeśli podobał Ci się “Top Gun” z 1986 roku, to najnowszą odsłonę na 100% polubisz!
Polecam! Ja bawiłem się świetnie!
Co myslisz? Daj znać w komentarzu!