Lubię historie paragrafowe, więc gdy nadarzyła się okazja, by sprawdzić komiks Tropicielonauci: Misja 1 – Zaginiony kudłacz Wierciuch od wydawnictwa Muduko, nie mogłem odmówić. Nie miałem żadnych oczekiwań wobec tego komiksu, głównie dlatego, że jest skierowany do najmłodszych, a nie do osób w moim wieku. Jednak bardzo mnie ciekawiło, jak twórcy podeszli do połączenia komiksu paragrafowego z aplikacją mobilną.

W poszukiwaniu kudłacza Wierciucha
W komiksie przenosimy się do świata Tropicielonautów – organizacji zajmującej się tropieniem i poszukiwaniem zaginionych osób, stworzeń oraz przedmiotów. Autorzy, Nikola Kucharska oraz Michał Kubas, postawili przed nami pierwszą misję: odnalezienie kudłacza Wierciucha, który zaginął podczas spaceru.
Dla dorosłego czytelnika historia nie jest ani trudna, ani zaskakująca. Wszystko opiera się na prostych wyborach i spostrzegawczości. Na początku możemy wybrać jedną z kilku planet do eksploracji, ale od razu wiadomo, gdzie należy się udać. Komiks nie stawia większego wyzwania, więc całość można przejść płynnie i bez wysiłku.
Mimo to świat został zaprojektowany w interesujący sposób. Znajdźki i dodatkowe szczegóły w kadrach zachęcają do dokładniejszego przyglądania się ilustracjom, więc wielokrotnie wpatrywałem się w kadry, aby je dostrzec. Dla dorosłego gracza może to być proste, ale z perspektywy dziecka zapewne wygląda to inaczej – elementy do odnalezienia mogą stanowić prawdziwe wyzwanie, a eksploracja świata sprawiać jeszcze większą frajdę.

Ukryta historia górników
Podczas naszych poszukiwań kudłacza Wierciucha natrafiamy na poboczny wątek górników, którzy niegdyś zamieszkiwali jedną z eksplorowanych planet. To dla mnie prawdziwy hit – historia świetnie uzupełnia główną misję i zachęca do ponownego przechodzenia komiksu, by odkryć wszystkie jej elementy. Specjalnie wracałem do wcześniejszych fragmentów, by sprawdzić inne ścieżki i lepiej poznać ten wątek. Twórcy świetnie wykreowali świat Tropicielonautów, a jego eksploracja sprawia dużą frajdę..
Aplikacja Tropibot
Rozgrywka w Tropicielonautach nie obędzie się bez aplikacji Tropibot, która towarzyszy nam przez całą historię. Muszę przyznać, że aplikacja działa znakomicie i robi świetne wrażenie swoim wykonaniem. Jest intuicyjna, nie wymaga zakładania konta, a skaner kodów QR działa błyskawicznie, nawet pod nietypowymi kątami. Aplikacja Tropibot działa płynnie, a jej obsługa to czysta przyjemność. Przyznam, że początkowo miałem pewne obawy, ale zostałem pozytywnie zaskoczony.
Jest jednak jedno „ale” – aplikacji jest po prostu za dużo. Tropibot jest niezbędny, ponieważ większość informacji o świecie znajduje się właśnie w nim, a nie w komiksie. Wiele stron nie zawiera klasycznych dymków dialogowych, a jeśli już się pojawiają, to ich treść trzeba odszyfrować w aplikacji. Typowy komiksowy styl zachowano jedynie we wstępie, potem główną rolę narracyjną przejmuje Tropibot. W efekcie zamiast skupić się na komiksie, większość czasu spędzamy z telefonem w ręku, co dla najmłodszych użytkowników może nie być najlepszym rozwiązaniem.

Świat Tropicielonautów
Pod względem wizualnym Tropicielonauci prezentują się bardzo dobrze. Kreska jest luźna, komiksowa i czytelna. Przypomina mi nieco animacje z Cartoon Network, a momentami miałem skojarzenia z przygodami Tytusa, Romka i A’Tomka. Kadry mają przemyślaną kompozycję, a ukryte w otoczeniu elementy naturalnie wpisują się w ilustracje Całość zachęca do eksploracji i dokładniejszego przyglądania się każdej stronie.
Dla kogo jest komiks „Tropicielonauci: Misja 1 – Zaginiony kudłacz Wierciuch”?
Bez dwóch zdań – dla dzieci. Ale nie dla tych, które już teraz spędzają zbyt dużo czasu z nosem w telefonie. Tropicielonauci to świetna przygoda dla młodszych graczy, których chcemy wciągnąć w interaktywne historie. Dorosły również może się dobrze bawić, ale nie znajdzie tu żadnego wyzwania – komiks nie zawiera zagadek, a całość opiera się głównie na spostrzegawczości.

Podsumowanie
Pomysł na Tropicielonautów jest świetny. To prosta, ale dobrze przemyślana historia, która może zapoczątkować naprawdę ciekawą serię. Bawiłem się dobrze, choć chętnie zobaczyłbym więcej elementów komiksowych, a mniej aplikacji. Może w kolejnych częściach autorzy znajdą lepszy balans, dzięki czemu przyszłe tomy będą jeszcze lepsze.
Mimo że nie jestem docelowym odbiorcą, uważam, że spędziłem czas przyjemnie i z chęcią wezmę udział w kolejnej misji Tropicielonautów.
Połączenie komiksu z aplikacją to bardzo dobry pomysł. Aż prosi się o rozwinięcie go w serii edukacyjnej. Można by w niej odkrywać historię znanych postaci albo poznawać otaczający nas świat w podobny sposób.
Grę otrzymałem od wydawnictwa Muduko. Nie miało to wpływu na moją opinię ani treść recenzji.
Co myslisz? Daj znać w komentarzu!