Wyszukiwarka
Serial

Recenzja pierwszego sezonu The Last of Us od HBO

Serial The Last of Us od HBO, na podstawie pierwszej części kultowej gry studia Naughty Dog o tym samym tytule, elektryzował nas przez ostatnie tygodnie. Odcinki pojawiały się na platformie HBO Max i za każdym razem wywoływały wiele dyskusji w Internecie. Sam również dołączyłem do dyskusji o serialu na swoim Facebooku oraz Instagramie. Jeżeli mnie tam obserwujecie to wiecie, że serial mi się podobał. Jednak czekałem na finał, aby na spokojnie ocenić tę adaptację i podsumować moje wszystkie wrażenia na temat produkcji HBO.

Mój tekst zawiera spoilery z serialu oraz gry The Last of Us.
Jeżeli nie chcesz sobie zepsuć przyjemności z oglądania lub grania, wróć do recenzji później.

Serialowa adaptacja The Last of Us

Gra The Last of Us wydana w 2013 przez Naughty Dog na konsolę Playstation została odebrana bardzo dobrze i zyskała duże grono fanów. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o serialowej adaptacji, fani zawiesili poprzeczkę niezwykle wysoko i oczekiwali naprawdę dobrej produkcji. Za pisanie scenariusza zabrał się sam twórca gry Neil Druckmann. Pomógł mu Craig Mazin, scenarzysta świetnej produkcji HBO Czarnobyl.

Druckmann i Mazin mieli trudne zadanie z przeniesieniem historii z gry na srebrny ekran. Jednak moim zdaniem wywiązali się z niego bardzo dobrze. Zaadaptowali historię z gry, zachowując jej “kręgosłup”. W serialu pojawiło się dużo zmian względem oryginalnej fabuły, ale moim zdaniem wyszło to historii na dobre. W końcu ciężko jest przedstawić gameplayową narrację w zupełnie innym medium. Adaptacja serialowa dała Druckmannowi okazję, aby pokazać tę historię na nowo, poruszając różne tematy w inny sposób. Dzięki temu scenarzyści mogli pokazać rzeczy w świecie The Last of Us, które nie pojawiły się w grze ze względu na jej sposób narracji lub były gdzieś w tle i trzeba było samemu je odkryć. 

Purchlak - The Last of Us
Jedno ze stadium zarażonych – Purchlak, źródło: Warner Bros. Discovery

Gra kontra serial, czyli zmiany

Przykładem zmiany w serialu względem gry jest to, że Druckmann przekazał nam zdecydowanie więcej informacji o pandemii, która doprowadziła do upadku cywilizacji. W grze mogliśmy dowiedzieć się nieco odkrywając i czytając różne znajdźki, ale były to zaledwie strzępki informacji, które nie każdemu mogło się udać je znaleźć. W serialu dostaliśmy historię podaną na tacy. Rozbudowa świata, w którym dzieje się serial, bardzo mi się spodobała. Szczególnie wątek pokazany w drugim odcinku, który dział się na samym początku epidemii w Dżakarcie. 

Innym przykładem zmiany w serialu względem gry jest historia Billa. W grze poznajemy Billa w jego miasteczku i przez chwilę towarzyszy nam on jako NPC. Wykonujemy z nim misję, podczas której możemy poznać historię Billa, jeśli wejdziemy w interakcję z odpowiednimi przedmiotami. Dodatkowo podczas tego fragmentu rozgrywki Bill ma sporo interesujących sprzeczek słownych z Ellie. Jednak Druckmann w serialu zupełnie inaczej podszedł do tej historii. Przedstawił on relację Billa z jego partnerem Frankiem w postapokaliptycznej rzeczywistości. W grze dowiadujemy się tylko, że taka relacja istniała, a serial przedstawia nam ją całą i do tego w zupełnie innym świetle, niż miało to miejsce w grze. 

Dla mnie ten odcinek, był świetny. Jednak nie wszystkim ten wątek się spodobał. Dużo było zarzutów o to, że historia ta była oderwana od całego serialu. Ja jednak uważam, że gdy głębiej się w nią zanurzymy, możemy odkryć tam wiele istotnych informacji o Joelu i jego relacjach z innymi. W końcy The Last of Us to serial o relacjach, serial drogi, którą muszą przebyć bohaterowie, aby dotrzeć do celu. Właśnie o tym był odcinek czwarty z historią Billa i Franka. O podróży do pewnego celu, a ten cel nie zawsze jest na mapie. 

Nick Offerman jako Bill w The Last of Us
Nick Offerman jako Bill, źródło: Warner Bros. Discovery

Serial The Last of Us zachował charakter i ducha gry

Podałem tylko dwa przykłady zmian w serialu względem gry. Gdy spojrzymy na wszystkie odcinki to znajdziemy dużo więcej różnic. Uważam jednak, że serial zachował charakter gry i jej ducha. Tam gdzie było to konieczne dla lepszego zrozumienia historii Druckmann i Mazin zmienili scenariusz tak, aby bardziej pasował do filmowej narracji. Dodali również nowe wątki, które nie pasowały do narracji gry. Druckmann tworząc serial mógł w swojej historii wprowadzić takie zmiany, na jakie miał ochotę i które może na etapie powstawania gry zostały wycięte ze względu na gameplay. Uważam, że Neil Druckmann doskonale wiedział co robi, bo często najciekawsze sceny, które w grze pojawiały się jako przerywniki filmowe, zostały przeniesione prawie bez żadnych zmian. Różnią się czasami drobnymi szczegółami lub inaczej wypowiedzianymi dialogami. Jednak przekaz zawsze jest ten sam. Jeżeli nie grałeś w grę, to w sieci znajdziesz sporo porównań serialu z grą, gdzie dialogi się na siebie nakładają. 

Nie wszystko było idealne

W czasie seansu serialu nie we wszystkim ze scenarzystami się zgadzałem, o czym pisałem na swoim Facebooku. Nie podobało mi się, jak została przedstawiona część opowieści dziejąca się na kampusie uczelni. Ten etap w grze mi się podobał, był fajnym przeżyciem i liczyłem na to, że w serialu będzie podobnie. Jednak Druckmann postanowił skrócić ten wątek do minimum. Po czasie uważam jednak, że zrobił dobrze. Ten etap był mocno gameplayowy i ciężko byłoby stworzyć ten wątek w serialu tak, aby był ciekawy dla widza. Moje odczucie względem tego etapu historii było czysto subiektywne i związane z moimi przeżyciami w grze. Przerodziło się to w pewne oczekiwania, które nie zostały spełnione, przez co miałem poczucie rozczarowania. 

Podobne uczucie rozczarowania miałem przy drugiej rzeczy, którą poruszyłem w poście na Facebooku. Chodzi mi o przejście między wydarzeniami dziejącymi się na kampusie uczelni, a późniejszymi losami Ellie. W grze po etapie na kampusie mamy od razu przeskok do polowania Ellie na jelenia i nie wiemy czy Joel przeżył. Zaczynamy sterować Ellie i jesteśmy w szoku, a emocje w nas buzują. Druckmann w serialowym The Last of Us od razu pokazał nam, że Joel żyje, ale jest w ciężkim stanie. Później dostajemy ciekawą historię, która rozbudowuje postać Ellie, ale moim zdaniem lepiej by to wyszło, gdyby połączyć rozwiązanie z gry z tym serialowym. Przeskakujemy na polowanie i na przykład w momencie celowania do jelenia w głowie Elli pojawiają się wspomnienia z retrospekcji. Widzowie nie wiedzą, co z Joelem, a postać Ellie jest tak samo rozbudowana jak w siódmym odcinku. Moim zdaniem byłoby to dużo lepsze i bardziej emocjonujące. 

Pedro Pascal i Bella Ramsey jako Joel i Ellie, źródło: Warner Bros. Discovery

Aktorsko serial wypada znakomicie

O wyborach do poszczególnych ról w The Last of Us w Internecie powiedziano dużo jeszcze przed premierą serialu. Niemniej uważam, że z takimi ocenami trzeba zawsze czekać do premiery. Po seansie całego sezonu, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że wybory obsadowe w The Last of Us były znakomite. Aktorsko serial wypada genialnie i to nie tylko w głównych rolach, bo drugoplanowe role również rozwalają system.

Pedro Pascal jako Joel jest wręcz fenomenalny. Doskonale oddaje charakter tej postaci i nie jestem w stanie teraz wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli. Pascal to znakomity aktor i w The Last of Us tylko to potwierdził. Partnerująca mu Bella Ramsey wypada bardzo naturalnie, wiarygodnie i przekonująco w roli Ellie. Ramsey swoją grą aktorską mnie zachwyciła i naprawdę zasługuje na wszystkie pochwały, jakie zostały w jej stronę skierowane. Pascal i Ramsey świetnie się dogadują i tworzą niesamowicie zgraną parę na ekranie. Uważam, że dzięki temu doskonale przenieśli oni na srebrny ekran relację Joela i Ellie z gry.

The Last of Us to wizualny majstersztyk

W swoich wrażeniach pisanych po seansach poszczególnych odcinków praktycznie w ogóle nie poruszałem aspektu wizualnego serialu. Napisałem o tym tylko raz na samym początku, po pierwszym odcinku. Stwierdziłem wtedy, że serial wygląda świetnie i zapowiada się na prawdziwe arcydzieło. Później już tego tematu nie poruszałem. Jednak muszę przyznać, że The Last of Us przez cały sezon wizualnie prezentował się znakomicie. W jednym z postów pokazałem, jak wyglądały ujęcia przed i po nałożeniu efektów specjalnych. Naprawdę czasem podczas seansu ciężko było poznać, kiedy mieliśmy do czynienia z prawdziwym efektem, a kiedy z tym komputerowym. Niech za przykład dobrej pracy specjalistów od efektów posłuży żyrafa z ostatniego odcinka. Przez Internautów okrzyknięta słabej jakości efektem wizualnym, okazała się prawdziwym zwierzęciem. Tak, Pedro Pascal i Bella Ramsey naprawdę na planie mieli kontakt z żywym stworzeniem.

Pedro Pascal i Bella Ramsey, źródło: Warner Bros. Discovery

Bardzo dobry serial oraz świetna adaptacja gry

The Last of Us nie jest w żaden sposób oryginalny, bo wszystko już widzieliśmy. Jednak nie zmienia to faktu, że jest to bardzo dobry serial i świetna adaptacja gry. Twórcy zrobili serial dla każdego, nie tylko dla fanów gry. Przygotowali naprawdę wyjątkowe widowisko, które z czystym sumieniem mogę polecić.  

Co myslisz? Daj znać w komentarzu!

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments