Skończyłem ostatnio po raz pierwszy Grand Theft Auto V. Jedną z gier, która od czasu premiery znajdowała się na mojej półce wstydu. Dziewięć lat ciągłego odkładania rozgrywki, wysokie oceny oraz przygoda w znakomite Read Dead Redemption 2 sprawiło, że przed grą miałem bardzo duże oczekiwania względem piątej odsłony GTA przygotowanej przez Rockstar Games. Liczyłem na zabawę pełną emocji, która wgniecie mnie w fotel i na długie lata zapadnie mi w pamięć, tak jak przygoda na dzikim zachodzie w RDR2.
Było ich trzech, w każdym z nich inna krew!
Nowością w serii GTA jest to, że podczas przygody w Los Santos poznajemy historię trójki bohaterów. W trakcie gry będziemy sterować poczynaniami Franklina, Michaela i Trevora. Mamy możliwość przełączania się pomiędzy nimi praktycznie w “dowolnym momencie”. Nie możemy tego zrobić w trakcie wykonywania misji, ale niektóre zadania dają nam do dyspozycji dwóch czy trzech bohaterów i wtedy możemy między nimi dowolnie się przełączać. Czasami nawet gra wręcz wymusza od nas przełączenie się między postaciami w trakcie misji. To rozwiązanie moim zdaniem jest dużym plusem gry, ale zarazem jej największym minusem.

Bardzo lubię w trakcie rozgrywki zżyć się z głównym bohaterem. Wytwarza się wtedy taka emocjonalna więź, przez co zupełnie inaczej odbieram przygodę. Tak było między innymi z Arturem Morganem w Red Dead Redemption 2 czy z V w Cyberpunk 2077. Jeśli tak się dzieje, jestem w stanie wybaczyć grze naprawdę wiele. W przypadku GTA V przez to, że często zmienialiśmy bohatera, którym gramy, było mi ciężko związać się z postacią, bo moim zdaniem za mało czasu z nią spędzałem. Dodatkowo przez częste przeskakiwanie między Franklinem, Michaelem i Trevorem miałem wrażenie, że opowiadana historia jest niekompletna.
Problem GTA V
Problem pojawił się zwłaszcza pod koniec gry, kiedy bywało tak, że każdy z bohaterów miał do zrealizowania jedną, góra dwie misje. Dopiero po wykonaniu wszystkich zadań u każdej z postaci, fabuła gry ruszała do przodu, odblokowując kolejne zlecenia i kontynuację poszczególnych wątków. Przez to czułem brak ciągłości fabularnej, co mnie delikatnie irytowało.
Wiem, we wszystkich sandboksowych grach jest tak, że gdy skończymy zadanie musimy udać się do nowego znacznika z misją, aby popchnąć fabułę do przodu. Często musimy w tym celu przejechać pół mapy, co zazwyczaj chwilę trwa. Jednak tam kontynuujemy rozgrywkę tą samą postacią i często jest to ta sama historia. Pod koniec przygody w GTA V, zmieniając postaci, zmienialiśmy także wątek, przerywając przed chwilą rozgrywaną historię. Dodatkowo często wchodziliśmy w buty nowej postaci w mało emocjonującym momencie. Wszystkie wątki ostatecznie spotykają się na samym końcu, ale tworzy to wrażenie takiej porwanej historii, którą układamy z różnych strzępków. Dlatego często po kolejnej zmianie bohatera jedyne, na co miałem ochotę, to odłożenie pada i powrót do gry później.

Rozgrywka w Grand Theft Auto niczym film
Zmiana bohaterów ma też swój urok, bo jest bardziej “filmowo”. Świetnie sprawdza się to w zadaniach gdzie mamy 2 – 3 bohaterów. Wtedy możemy się przełączać między nimi, aby na przykład odblokować drogę ucieczki dla innej postaci. Bardzo mi się podobały misję, które wykorzystywały wszystkich bohaterów, albo gdy zadania działy się w różnych miejscach w tym samym czasie. Każda z tych misji była zdecydowanie bardziej dynamiczna, niż zlecenia, w których prowadziliśmy tylko jednego bohatera.
Odbiór historii w grze to jest bardzo subiektywne odczucie. Ja lubię zżyć się z bohaterem. Chcę się z nim zżyć, żeby bardziej emocjonalnie odbierać fabułę przedstawioną w grze. W przypadku GTA V nie do końca mi się to udało. Dodatkowo czasem miałem wrażenie, że jakieś wątki są urywane w dość ciekawym momencie i nigdy nie są kontynuowane. Wiem, że tak jest często w grach sandboksowych. W Red Dead Redemption 2 też było tak, że niektóre wątki nie doczekały się żadnej kontynuacji. Tylko, że przez ciągłe zmiany bohaterów GTA V, ciągłe zmiany opowiadanego kawałka historii, dużo bardziej to odczułem.
Sprawiło to, że czułem się rozczarowany zakończeniem fabuły piątej odsłony Grand Theft Auto. Moim zdaniem zdecydowanie za szybko to wszystko się stało, a niektóre wątki potrzebowały większego rozwinięcia. W końcowej misji zabrakło mi emocji, jakie mieliśmy w ostatnich chwilach historii Artura Morgana w Red Dead Redemption 2. Wiem, że Rockstar mógł to zrobić dużo lepiej!

Przygoda w Los Santos
Ostatecznie czas spędzony w Los Santos uważam za bardzo dobrze spożytkowany. Misje, napady i aktywności poboczne są świetnie zrealizowane. Gra w golfa, rzutki czy tenisa wciągały mnie na długie godziny. Podróżowanie po mieście samochodem, motocyklem czy samolotem to była czysta przyjemność. Rockstar potrafi świetnie wypełnić piaskownicę różnymi zabawkami, żeby gracze mieli co robić. Nie dziwię się, że GTA Online wciąż cieszy się dużą popularnością.
Pomimo, że nie do końca wczułem się w grę tak jak lubię, bawiłem się bardzo dobrze. Myślę, że do pełni szczęścia zabrakło mi kilku, może kilkunastu godzin misji fabularnych. Po prostu na koniec gry zabrakło mi tego charakterystycznego uczucia, które towarzyszy mi zawsze po świetnej, pasjonującej, poruszającej historii: “To już koniec? Jak żyć? Co teraz mam zrobić ze swoim życiem?”. Uczucie to było ze mną w przypadku innych gier z serii, jak GTA: San Andreas czy GTA: Vice City. Uważam te części za najlepsze gry z cyklu i są moimi ulubionymi! W GTA V bez większego żalu odłożyłem pada po napisach końcowych (i jednej misji po napisach ;)).

9 lat odkładania rozgrywki
Na mój odbiór gry na pewno bardzo duży wpływ miał fakt, że miałem względem niej duże oczekiwania. Nie bez znaczenia jest też, że grałem 9 lat po premierze oraz mam doświadczenia z innymi, nowszymi grami, niż wydane w 2013 GTA V. Niemniej uważam, że piąta odsłona złodziei aut to bardzo dobra gra. Mechanicznie zdecydowanie lepsza od na przykład Cyberpunk 2077. Niemniej fabularnie jest słabsza od gry CD Projekt RED oraz innej produkcji Rockstar Games, Red Dead Redemption 2. Po prostu GTA V zostawiło u mnie spory niedosyt, którego na pewno nie zaspokoi rozgrywka w GTA Online.
Jeśli nie grałeś w GTA V to zdecydowanie polecam sprawdzić. Jeśli grałeś, to podziel się swoimi wrażeniami z tej części cyklu.
Daj również znać, jaka jest twoja ulubiona gra z serii Grand Theft Auto!
Co myslisz? Daj znać w komentarzu!