Niedawno swoją premierę miała gra The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom, która zdobywa naprawdę bardzo dobre recenzje. Jednak nie tylko najnowsza odsłona przygód Linka cieszy się teraz popularnością. Gracze z dużą chęcią sięgają również po poprzednią część The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Szczególnie ci, którzy tak jak ja Breath of the Wild mają na kupce wstydu. Dlaczego? Bo Tears of the Kingdom to bezpośrednia kontynuacja Breath of the Wild.
Czas sprawdzić The Legend of Zelda: Breath of the Wild
W ostatnim czasie dużo się naczytałem o tym, że Breath of the Wild to dobra gra i naprawdę warto w nią zagrać. W końcu, po bombardowaniu postami np. od Hubsa i zachęcającym tekście od Czorny Narzeka – Blog Popkulturowy, pomyślałem, że muszę wreszcie ją sprawdzić. Grę już posiadam, więc nie jest to problem, aby odpalić pierwsze przygody Linka na Nintendo Switch. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Na liczniku do tej pory mam ok. 16 godzin i szczerze… ciężko mi się oderwać. Jest jednak kilka rzeczy, które mi po tych kilkunastu godzinach wciąż przeszkadzają.
Fantastyczna eksploracja i imponujący silnik fizyczny
Kraina Hyrule, w której dzieje się akcja gry, jest ogromna i różnorodna, a jej eksploracja to czysta przyjemność. Podoba mi się, że podczas zwiedzania nie ma żadnych niewidzialnych ścian, i jeśli tylko pozwala nam na to nasza wytrzymałość, to można wdrapać się dosłownie w każde miejsce. Eksploracja świata to do tej pory dla mnie najciekawsza rzecz w Breath of the Wild. W czasie rozgrywki zazwyczaj biegam po krainie w poszukiwaniu świątyń i ciekawych miejsc, a główna fabuła na razie zeszła na dalszy plan.
Twórcy zostawili graczom naprawdę gigantyczną swobodę w interakcji z otoczeniem. Silnik fizyczny w naprawdę imponujący sposób odwzorowuje fizykę świata rzeczywistego. Warunki atmosferyczne panujące na zewnątrz są istotne podczas naszej eksploracji. Gdy pada deszcz nie ma co podejmować prób wdrapywania się gdziekolwiek, a czasie burzy lepiej odpuścić sobie bieganie w metalowej zbroi. Przekroczenie wartkiej rzeki również nie będzie najlepszym pomysłem. Tak wykreowany świat, naprawdę bardzo mi się to podoba. Jednak nie wszystko w Breath of the Wild mi pasuje .
Gdzie się podziały głosy?
Jest kilka rzeczy, które mnie denerwują. Na przykład brak głosów podczas dialogów. W czasie rozmowy usłyszymy tylko dziwne pomruki postaci, które czasami naprawdę brzmią nietypowo i mogą się kojarzyć jednoznacznie. Sam nie gram zbyt często w gry od Nintendo czy w ogóle pochodzenia japońskiego, więc nie wiem czy to standard w tych produkcjach. Aczkolwiek jestem przyzwyczajony do tego, że w dzisiejszych czasach pojawia się w grach “voice acting”.
W ogóle jeśli chodzi o dźwięk to The Legend of Zelda: Breath of the Wild do tej pory mnie nie zachwyca. Muzyka jest dość monotonna i nie znalazłem póki co żadnego utworu, który skradłby moje serce. Trochę mnie to dziwi, bo w recenzjach muzyka w grze była wychwalana. Ewidentnie soundtrack gry nie trafia w moje gusta, ale może jeszcze nie napotkałem tych najciekawszych utworów. Na pewno po zakończeniu gry odsłucham osobno cały soundtrack, żeby przekonać się, jak wypadają utwory bez kontekstu. Jednak teraz nie chcę tego robić, bo chciałbym odkryć świat tak, jak przygotowali go twórcy.
Gdzie jest kuźnia ?
Najbardziej w grze jednak wkurza mnie to, że bronie oraz tarcze niszczą się, a nie mamy możliwości ich naprawienia! Przez większość czasu wykorzystujemy jakieś pałki czy inny badziew, żeby zachować dobrą broń na później. Naprawdę chciałbym, aby w grze była możliwość udania się do kuźni w celu naprawienia uszkodzonej broni. Lubię gry RPG i wolałbym klasyczne rozwiązanie, czyli poszukiwanie najlepszego miecza, a później dbanie o niego.
Dalej gram i zwiedzam Kraina Hyrul
Kraina Hyrule w grze jest ogromna, więc czeka mnie jeszcze wiele godzin zwiedzania i odkrywania sekretów świata. Twórcy nie prowadzą nas za rączkę, więc wielu rzeczy musimy dowiedzieć się sami, często metodą prób i błędów. Dla jednych może być to minus, ale mnie twórcy Breath of the Wild kupili właśnie tym, że muszę nauczyć się funkcjonowania w tym świecie. Zresztą fabularnie ma to jak najbardziej sens.
Co myslisz? Daj znać w komentarzu!